Tuesday, November 10, 2009

Robbie Williams - Reality Killed... - 2009

Malarz Rafael zachlał się na śmierć w wieku 37 lat. Żeby było weselej, zmarł w Wielki Piątek. Robbie Williams ma lat 35 i wszelkie predyspozycje, by wyczyn Rafaela powtórzyć. Alkohol na tyle robi mu sieczkę z mózgu, że artysta na najnowszej płycie serwuje nam śmieszną, mydlaną papkę, rodem z lat 90. Bez ładu i stylu. Bez sensu.

Słuchać się tego nie da z dwóch powodów: nie ma tam ani jednej udanej kompozycji, która wpadłaby w ucho. Po drugie: to “coś” jest jak poranny kaszel po fajkach. Chciałoby się porządnie splunąć, coś wkurwia w gardle, a w ustach  czujesz niesmak. Górniak i Kaczyński lepiej śpiewają hymn narodowy niż Williams swoje piosenki.

Przypuszczam, że nie jest wesoło być byłą gwiazdą i alkoholikiem jednocześnie. Należy pojawiać się w AA-klubie oraz przypominać o sobie kolejnymi płytami. Wizyty w AA polecam. Wydawanie marnych płyt mógłby sobie Williams odpuścić.

No comments:

Post a Comment